W ostatnich latach dość dużą popularność w badaniach Internetu zyskały komory pogłosowe. Krótko mówiąc, można je zdefiniować jako zjawisko, które polega na tym, że napotykamy przede wszystkim na informacje, które są zgodne z naszymi przekonaniami. W kontekście mediów społecznościowych możemy nawet pójść krok dalej i powiedzieć, że znacznie częściej wchodzimy w interakcje z ludźmi o podobnych do nas poglądach i treściami zgodnymi z naszymi przekonaniami niż takimi, które je podważają. Na przykład – wypowiadamy się na temat weganizmu i wiadomości, które otrzymujemy od innych w komentarzach, są zgodne z naszym punktem widzenia. Innymi słowy, to, co sami myślimy, wraca do nas jak echo czy pogłos. Stąd zresztą nazwa – komory pogłosowe (z ang. echo chambers).
Łatwo się domyśleć, do czego to zmierza. W takiej sytuacji możemy spodziewać się wzmocnienia dotychczasowych przekonań, tendencyjnej interpretacji rzeczywistości, a w – konsekwencji polaryzacji społecznej, o której była mowa w drugim i trzecim odcinku serii „To socjologiczne” na tym kanale.
Tylko czy tak jest naprawdę?
Komora pogłosowa to sytuacja, w której ludzie są głównie lub w przeważający sposób wystawieni na treści, które wspierają ich dotychczasowe przekonania. Jeśli się skupimy na strukturze interakcji w mediach społecznościowych (czyli polubieniach, udostępnieniach, komentowaniu), to taki obraz często zobaczymy i będzie on naturalnie ograniczony do osób, które są aktywne w mediach społecznościowych, a więc mniejszej części populacji. Natomiast kiedy zmienimy perspektywę na jednostkę i uwzględnimy to, że nawet w mediach społecznościowych użytkownik widzi znacznie więcej niż lubi, udostępnia i komentuje, a poza tym ogląda jeszcze telewizję, Youtube’a, rozmawia ze znajomymi, słucha radia, podcastów, korzysta z internetowych serwisów informacyjnych, to strumień informacji, który do niego dociera, wcale nie musi być taki jednostronny. W 4. odcinku popularnonaukowej serii „To socjologiczne” na naszym kanale dr hab. Paweł Matuszewski, prof. CC opowiada o zjawisku komór pogłosowych, odwołując się do wyników badań naukowych.
Najnowsze filmy z serii znajdziecie na kanale Civitas on Air, a wcześniejsze – na kanale To socjologiczne.
———————————————————
Projekt „Podcasty i filmy popularyzujące nauki socjologiczne – rozwój kanału Civitas on Air” został dofinansowany ze środków budżetu państwa przyznanych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach programu „Społeczna odpowiedzialność nauki II – Popularyzacja nauki”.
Transkrypcja:
Zmora Internetu? Czym są komory pogłosowe | To socjologiczne #4
Intro: Słuchasz podcastu Civitas on Air. Civitas on Air – nauka w zasięgu ręki.
Prowadzący: dr hab. Paweł Matuszewski,
W ostatnich latach dość dużą popularność w badaniach internetu zyskały komory pogłosowe. Czasami mogli Państwo o nich usłyszeć jako komorach echa z angielskiego „echo chambers”. Po krótce można je zdefiniować jako zjawisko, które polega na tym, że napotykamy przede wszystkim na informacje, które są zgodne z naszymi przekonaniami.
W kontekście mediów społecznościowych możemy nawet pójść krok dalej i powiedzieć, że znacznie częściej wchodzimy w interakcje z ludźmi o podobnych do nas poglądach i treściami zgodnymi z naszymi przekonaniami niż takimi, które je podważają. Na przykład wypowiadamy się na temat weganizmu i wiadomości, które otrzymujemy od innych w komentarzach są zgodne z naszym punktem widzenia. Innymi słowy, to co sami myślimy wraca do nas jak echo czy pogłos, stąd zresztą nazwa. Łatwo się domyślać do czego to zmierza. W takiej sytuacji możemy spodziewać się wzmocnienia dotychczasowych przekonań, tendencyjnej interpretacji rzeczywistości, a w konsekwencji polaryzacji społecznej, o której była mowa w drugim i trzecim odcinku. Jest to piękna, urzekająca metafora oraz przekonująca koncepcja, tylko że dowody na to, że komory pogłosowe faktycznie i powszechnie istnieją w takiej formie, w jakiej je przed chwilą nakreśliłem, już tak przekonujące i jednoznaczne nie są.
Nazywam się Paweł Matuszewski, jestem socjologiem i profesorem kolegium CIVITAS. Dzisiaj opowiem, tu raczej zaskoczenia nie będzie, o komorach pogłosowych.
Cofnijmy się o krok, żeby zrozumieć skąd wzięła się ta koncepcja. Media społecznościowe pozwalają użytkownikom wybierać i dostosowywać to, co chcą widzieć i to, czego nie chcą widzieć. Jest to tzw. selektywna ekspozycja i selektywne unikanie. Ponadto informacje, które do nas docierają, są filtrowane przez nasze kontakty, czyli to, co widzimy, jest konsekwencją tego, co piszą, lubią, udostępniają i komentują osoby, z którymi jesteśmy w mediach społecznościowych powiązani. Na przykład obserwujemy to, co publikują. Tylko, że nie jesteśmy połączeni ze wszystkimi, ani nawet nie jest to w żadnej mierze reprezentatywna próba społeczeństwa.
Kontakty nie są wybierane losowo. Ujawnia się tu już przywoływana nieraz homofilia, czyli tendencja ludzi do łączenia się i wiązania z innymi podobnymi do siebie. Nawet jak dojdzie do nas informacja, która podważa to, co myślimy, to będzie ona zinterpretowana i obudowana odpowiednim komentarzem przez osoby z naszego otoczenia. I to w taki sposób, który będzie prawdopodobnie zgodny z naszymi przekonaniami. Skoro zatem mamy zdolność wybierania treści, które nam się podobają, i unikania tych niechcianych, a także budujemy kontakty z osobami podobnymi do nas, to siłą rzeczy tworzymy wokół siebie środowisko, które utrwala i wzmacnia nasze przekonania. W takim środowisku nasze przekonania są powtarzane, dostarcza się nam kolejnych dodatkowych powodów, aby je podzielać, a jednocześnie coraz bardziej zamykamy się na głosy, które mogłyby je podważyć.
Ta koncepcja oczywiście nie jest nowa, bo przecież ludzie zawsze mieli znajomych. Dodatkowo przed erą internetu, przynajmniej na zachodzie, mogli wybierać szerokie oferty kanałów informacyjnych, telewizji kablowej, a takie kanały oczywiście nie były i nie są całkiem neutralne ideologicznie. Natomiast prawdziwą popularność ta koncepcja zyskała po pojawieniu się mediów społecznościowych.
Jest to o tyle istotne, że w Polsce 50% osób traktuje te media jako źródło informacji o aktualnych wydarzeniach, a 77% Polaków zdobywa informacje online. Gdzie zatem tkwi problem? Dlaczego powiedziałem, że dowody na istnienie komór pogłosowych są niejednoznaczne? Odpowiedź to metodologia. Znaczenie ma, jak zdefiniujemy komorę pogłosową, co uznamy za jej wskaźniki i to, w jaki sposób będziemy zbierać dane.
Metaanaliza z 2021 roku obejmująca 55 badań wykazała, że komory pogłosowe dostrzegane są przede wszystkim w badaniach obserwacyjnych, korzystających z danych z mediów społecznościowych. Mowa o danych na temat tego, kto kogo obserwuje, z kim rozmawia, czyje treści lubi i czyje treści udostępnia. I faktycznie większość tych badań stwierdza, że powstają odrębne zbiorowości osób, które się wzajemnie obserwują, wchodzą ze sobą w interakcje i mają wspólne przekonania, czy też wspólną perspektywę.
Warto zastrzec jednak, że mówimy o pewnym spektrum, a nie sytuacji zero-jedynkowej. To nie jest tak, że komora pogłosowa jest perfekcyjnie szczelna i nie przedostają się do niej głosy niezgodne z tymi, które są w niej podzielane. Chodzi o proporcje.
Dwa przykłady. Takim szczelnym miejscem może być grupa na Facebooku, do której mają wstęp osoby zaakceptowane przez administratora. Na przykład nie można ot tak sobie pośledzić niektórych grup teorii spiskowych, bo są zamknięte. I sprawdzić, co się w nich dzieje, mogą tylko osoby zweryfikowane przez administratorów. Podobnie można by było sądzić o stronach fanowskich partii i liderów politycznych. Badałem te kwestie na Facebooku w trakcie kampanii wyborczej do parlamentu w 2015 roku i okazało się, że potraktowanie politycznych stron fanowskich jako komór pogłosowych nie jest jednoznaczne, jeśli brać pod uwagę jednomyślność.
Uśredniając, w ciągu doby blisko 30% komentarzy pod wpisem partii bądź polityka było niepochlebnych. Na innych platformach sytuacja, przynajmniej, jeśli chodzi o politykę, wydaje się podobna. Niezależnie od tego, czy to X, Instagram, YouTube czy TikTok, to nie jest tak, że jakiś polityk się wypowie i w odpowiedzi otrzyma same miłe słowa, a użytkownicy wymienią się samymi pozytywnymi spostrzeżeniami na temat opublikowanych treści.
Tak to nie wygląda. Bardzo często dyskutują ze sobą osoby o przeciwnych punktach widzenia, a inni to obserwują, czyli są świadomi istnienia różnych przekonań. Oczywiście badania pokazują, że istnieją zbiorowości osób podzielających jakieś przekonania i które nieproporcjonalnie częściej ze sobą wchodzą w kontakt, lecz najczęściej jest to dalekie od wizji, którą narzuca metafora komory pogłosowej, czyli że ludzie są otoczeni zewsząd podobnymi do siebie i nic, co mogłoby podważyć ich przekonania, do nich nie dociera.
Tak nawiasem mówiąc, jakichś odgórnych kryteriów, jaki poziom jednomyślności to komora pogłosowa, a jakie już pluralistyczne środowisko to nie ma. To co ważne, badania w mediach społecznościowych zawierają olbrzymią ilość danych na temat autentycznych zachowań użytkowników, a nie tylko ich deklaracji, jak np. w badaniach ankietowych. Samo w sobie jest to bardzo wartościowe. Możemy poznać prawdę o tym, co ludzie robią, a nie mówią, że robią. Tylko, że ma to swoje ograniczenia, jeśli chodzi o generalizowanie wniosków na ogół społeczeństwa, a nawet na ogół użytkowników.
Aktywni użytkownicy to zdecydowana mniejszość. Większość korzysta z mediów społecznościowych biernie. Nie lajkując treści, nie udostępniając jej i jeszcze rzadziej komentując.
A właśnie takie zachowania są podstawą do sprawdzenia, czy mamy do czynienia z komorą pogłosową. Inaczej mówiąc, znaczna część użytkowników mediów społecznościowych przy takiej metodologii jest po prostu pomijana. Przede wszystkim jednak aktywności podejmowane w mediach społecznościowych, czyli lajki, udostępnienia, obserwowanie itp. nie reprezentują sposobu pozyskiwania informacji w całym społeczeństwie. Np. osoby, które korzystają z mediów społecznościowych jako źródła wiadomości politycznych, mogą być nadmiernie zainteresowane polityką.
Mieć silne przekonania polityczne, aktywnie wybierać treści, które wspierają ich przekonania i unikać niespójnych. Mogą w ten sposób oczywiście tworzyć komory pogłosowe, ale ich wzorce konsumpcji mediów mogą się diametralnie różnić od wzorców większości społeczeństwa, która jest po prostu mniej zainteresowana polityką. Np. dane z amerykańskiego, ale też i polskiego wtedy jeszcze Twittera pokazują, że większość użytkowników w ogóle nie śledzi kont politycznych ani nie udostępnia informacji politycznych w internecie. Na koniec warto przyjrzeć się temu, co jest mierzone. Czy naprawdę powinniśmy oczekiwać, że ludzie będą lubić i udostępniać treści, z którymi się nie zgadzają? Jest różnica między reagowaniem na treści, a stycznością z treścią. To, że ktoś czegoś nie udostępnia, nie znaczy, że tego nie widzi. Nieco inny wzorzec wynika z tego, kogo ludzie obserwują. Przeprowadziłem taką analizę na Twitterze w roku 2022 i pierwszym kwartale 2023 i sprawdziłem, w jaki sposób użytkownicy obserwują konta liderów partyjnych, prezydenta, członków rządu, posłów, europosłów, senatorów i prezydentów miast wojewódzkich i okazało się, że większość użytkowników obserwuje jedno lub dwa konta.
Ale ci, którzy obserwują więcej, faktycznie obserwują polityków różnych opcji politycznych, nie jednej. Na wykresie, który Państwo widzą, wysokość słupka to liczba użytkowników, a im bliżej jednego na osi poziomej, tym bardziej zróżnicowane politycznie konta, które obserwują. Wartości powyżej 0,4 to wartość umiarkowana, a powyżej 0,6 umiarkowanie wysokie.
Rodzi to pytania o to, jakie informacje docierają do ludzi, biorąc pod uwagę wszystkie aspekty ich funkcjonowania, także offline. Badania ankietowe mają kilka zalet, których nie daje badanie cyfrowych śladów aktywności użytkowników. Te porządnie zrobione są reprezentatywne, a więc możemy na ich podstawie wnioskować o całej populacji.
Poza tym możemy też pytać o zachowania poza internetem. I jak uwzględnimy korzystanie z mediów tradycyjnych czy bezpośrednie rozmowy ze znajomymi, to okazuje się, że ciężko wskazać na istnienie komór pogłosowych. Sondaż „Pew Research Center”, przeprowadzony w 2016 roku wśród dorosłych Amerykanów, wskazał, że relatywnie nieduża część znajomych w mediach społecznościowych podziela ich przekonania.
Na Facebooku to 23%, a na Twitterze 17%. Najwięcej osób uważa, że w ich sieci znajomych pojawiają się zróżnicowane poglądy. Za takimi wnioskami podążają również obszerniejsze badania. Mało tego, w „Digital News Report” z 2017 roku wykorzystano dane z reprezentatywnych badań przeprowadzonych w prawie 40 krajach i stwierdzono, że ludzie, którzy korzystają z mediów społecznościowych, otrzymują bardziej zróżnicowane wiadomości niż ci, którzy tego nie robią. Podobne, sceptyczne wobec komór pogłosowych wyniki znajdziemy też w innych międzynarodowych badaniach. Obraz, który przed chwilą nakreśliłem, rozmija się ze stereotypem osoby, która czerpie informacje tylko z prawicowych portali informacyjnych, tylko z TVN-u albo funkcjonuje poza głównym obiegiem informacji śledząc grupy i kanały związane z teoriami spiskowymi.
Komora pogłosowa to sytuacja, w której ludzie są głównie lub w przeważający sposób wystawieni na treści, które wspierają ich dotychczasowe przekonania. Jeśli się skupimy na strukturze interakcji w mediach społecznościowych, czyli polubieniach, udostępnieniach, komentowaniu, to taki obraz często wyjdzie i będzie naturalnie ograniczony do osób, które są aktywne w mediach społecznościowych, a więc mniejszej części populacji. Natomiast jak zmienimy perspektywę na jednostkę i uwzględnimy to, że nawet w mediach społecznościowych użytkownik widzi znacznie więcej niż lubi, niż udostępnia i niż komentuje, a poza tym jeszcze ogląda telewizję, YouTube, rozmawia ze znajomymi, słucha radia, podcastów, korzysta z internetowych serwisów informacyjnych, to ten strumień informacji, który do niego dociera, wcale nie musi być taki jednostronny. Też najpopularniejsze źródła informacji, to są dane z „Digital News Report” z 2023 roku, to raczej te, które nie są tożsamościowe. To znaczy nie deklarują jawnie wsparcia dla której strony opisując się jako media prawicowe lub lewicowe. Co więcej, media niezależne cieszyły się większym zaufaniem niż np. kontrolowana przez PiS TVP. To wszystko prowadzi nas do wniosku, że komory pogłosowe są bardziej złożone niż mogłoby się wydawać. Wyzwaniem jest nie tylko zrozumienie ich istnienia, ale także zrozumienie ich wpływu na nasze społeczeństwo.
Dziękuję bardzo za obejrzenie dzisiejszego odcinka. Do zobaczenia.
Civitas on Air to podcasty o szeroko pojętej tematyce społecznej przygotowywane przez badaczy i badaczki z Collegium Civitas we współpracy ze studenckim Radiem PałaCC. Wierzymy, że badania naukowe mogą być ciekawe nie tylko dla naukowców, a popularyzacja wiedzy jest równie ważna, jak jej zdobywanie.