Stanisław Mocek, socjolog, medioznawca, rektor Collegium Civitas
Według najbardziej aktualnych badań BioStatu przeprowadzonych w marcu, przed kolejnym lockdownem aż 71,5 proc. ankietowanych nie chciało ponownego zamknięcia salonów fryzjerskich i kosmetycznych, według 75,5 proc. nie powinny być także zamykane sklepy budowlane, a 72,2 proc. uważało, że powinny być czynne księgarnie. Także sporo respondentów, bo 67 proc. nie chciało zamknięcia sklepów meblowych, ale jednocześnie aż 60,8 proc ankietowanych było zdania, że powinny zostać zamknięte świątynie.
Pozornie to są tylko dane dotyczące obostrzeń pandemicznych. Pośrednio mamy tu bowiem do czynienia z wymownymi wartościami liczbowymi dotyczącymi procesu, który z narastającą siłą nawiedza nasze społeczeństwo. Jest nim sekularyzacja. I to taka, która w kontekście tych danych jednych szokuje, a drugich skłania do bagatelizowania wyników lub poszukiwania winnych tam, gdzie ich nie ma.
Dynamika sekularyzacji jest wprost proporcjonalna do podejmowania działań, całkowicie kontrefektywnych, które mają za zadanie ją zahamować. Tych działań, które bezwzględnie oznaczają okopanie się w zaściankowości, byciu narodem wybranym i obrońcą polskiej tożsamości, a które podejmowane są przez różne grupy polityczne i organizacje narodowe. Sytuacja polityczna obecnej symbiozy państwowo-kościelnej temu sprzyja, ale i coraz szybciej to pogłębia.
I to wcale, wbrew pozorom, nie wynika z jakichś gigantycznie wzmożonych działań tzw. liberalnej lewicy czy lewaków, jak wnioskować by można z niektórych mediów i tego, jak te tendencje widzą obrońcy katolicyzmu, wiary czy polskiego, rodzimego patriotyzmu. Sprawa wynika przede wszystkim z tego, że na świecie trwa nieodwracalny proces ciągłej modernizacji i technologiczny wyścig z nim związany, który rzutuje w sposób drastycznie odmienny na młode pokolenie, urodzone już w XXI wieku. Młodzież na każdym kroku styka się z różnorodnością i odmiennością kultur, orientacji, przekonań i pomysłów na życie. A po drugie – i już tu czerpać można przykłady z polskiego podwórka – Polska nigdy i to z bardzo różnych powodów w swojej historii nie przeszła sekularyzacji, a na pewno nie w takim stopniu jak rewolucyjnie czy ewolucyjnie przechodziły ją zachodnie społeczeństwa. Stan ten był zakonserwowany w okresie PRL, tworząc dziwną mieszankę komunistycznych tendencji ateistycznych zgodnych z linią ideologiczną władzy z systemowo rozumianą religijnością, początkowo z trudem przez tę władzę tolerowaną, a po wyborze Karola Wojtyły na papieża już przez znaczną część społeczeństwa ostentacyjnie demonstrowaną. To utrwalanie zostało przedłużone w tej formie przez cały okres pontyfikatu Jana Pawła II, tworząc przez jakiś czas po śmierci Papieża-Polaka nawet iluzję istnienia pokolenia JPII. Konserwowano zresztą w tym czasie cały pakiet spraw, od zamiatanych pod dywan przez hierarchów kościelnych spraw pedofilskich połączonych z patologiczną z punktu widzenia podstaw chrześcijaństwa pychą, bogaceniem się i arogancją Kościoła, aż po odraczane w nieskończoność sprawy świadomej seksualności – notabene to jest druga rewolucja, która w zasadzie w Polsce w porównaniu z innymi krajami europejskimi się nie odbyła, z wyjątkiem nieśmiałych prób, znanych chociażby z historii życia Michaliny Wisłockiej.
Jesteśmy świadkami kumulacji z dużym natężeniem tych wszystkich procesów, które burzą dotychczasowe postrzeganie świata i które są zarazem dla jednych bolesne, dla innych odświeżające. Oby tylko jedyną treścią naszego życia w związku z tymi nieuchronnie zachodzącymi procesami nie była wyłącznie wizyta u fryzjera, w galerii handlowej lub sklepie meblowym.
Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 06.05.2021 r.
Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/