13 grudnia

Udostępnij strone

prof. Jan Skórzyński, historyk, politolog, wykładowca Collegium Civitas

 

Czym był stan wojenny? Próbą restauracji komunistycznego porządku, który został podważony przez niezależny od władz ruch społeczny – Solidarność. Przeprowadzona bez znieczulenia operacja przedłużyła żywot PRL o siedem lat, ale pacjenta uleczyć nie mogła. „Realny socjalizm” załamał się pod ciężarem własnej nieudolności i pod presją wolnościowych aspiracji, których komunistom nie udało się całkowicie wykorzenić. Generał Jaruzelski wygrał w 1981 roku bitwę, ale wojnę z narodem w końcu przegrał. Koszty tej wojny zapłaciła Polska, która w 1989 roku naprawdę znajdowała się w ruinie.

Dla historyka to prawdy oczywiste. Jednak co parę lat w okolicach 13 grudnia pojawia się kolejny sondaż opinii publicznej, który dowodzi, że jest ona głęboko podzielona w ocenie decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego. Większość Polaków uważa posunięcie Jaruzelskiego za zasadne. Tak było od początku. Według badań przeprowadzanych przez Ośrodek Badania Opinii Publicznej w styczniu 1982 roku 51% mieszkańców Warszawy uznało, że decyzja o stanie wojennym była usprawiedliwiona, 37% uznało ją za nieusprawiedliwioną. Dwa lata później 56% badanych oceniło decyzję z 13 grudnia za uzasadnioną. Postawy uznające konieczność stanu wojennego zyskują też regularnie większość w badaniach CBOS po upadku komunizmu. W 1991 roku 53% badanych uważało jego wprowadzenie za uzasadnione, 35% za nieuzasadnione. W 1994 r. 54% uznało decyzję o stanie wojennym za słuszną, 23% za niesłuszną. W 2001 r. stosunek zwolenników i przeciwników wyniósł 51% do 25%. W 2014 roku pozytywnie oceniło ten fakt nieco mniej badanych, ale nadal było ich więcej niż przeciwników.

Dane te pokazują, jak daleko idącym uproszczeniem jest opisywanie tej historii w czarno-białych kategoriach konfliktu grupki uzurpatorów ze zjednoczonym w walce o wolność narodem. O ile podział na komunistyczną władzę i reprezentowane przez Solidarność społeczeństwo miał swoje uzasadnienie w postawach Polaków w okresie 1980-1981, to w latach następnych obraz ten się skomplikował. Po 13 grudnia jedynie niewielki procent członków NSZZ Solidarność angażował się czynnie w opór przeciwko rządowi Jaruzelskiego, który zdelegalizował związek. Większość przyjęła biernie zamach 13 grudnia, a spora część społeczeństwa patrzyła z nadzieją na zaprowadzenie „ładu i porządku” przez wojsko. Aktywny sprzeciw wobec dyktatury wyrażała mniejszość Polaków.

Według socjologów z IFiS PAN w 1984 roku stosunek do panującego ładu politycznego dzielił obywateli PRL na trzy grupy. Do kategorii przeciwników systemu można było zaliczyć 23% badanych, do kategorii jego zwolenników – 26%. Pozostała część zajmowała postawy pośrednie. A zatem jeszcze w połowie ostatniej dekady komunizmu w Polsce miał on nadal swoich zwolenników, a grupa zadeklarowanych przeciwników obejmowała nie więcej niż jedną czwartą społeczeństwa.

Jeszcze w połowie 1988 roku aprobatę dla podziemnej Solidarności wyrażało jedynie 19% badanych. 30% potępiało jej działalność, a 22,5% oceniało, że nie ma ona żadnego znaczenia, a jej koncepcje są niemożliwe do wprowadzenia w życie. W przededniu rozmów Okrągłego Stołu antykomunistyczna opozycja i jej program cieszyły się poparciem jedynie części Polaków, chociaż rosło niezadowolenie z sytuacji w kraju i obniżały się wskaźniki poparcia dla PZPR. Długo nie przekładało się to jednak na uznanie przez wyraźną większość społeczeństwa opozycyjnej alternatywy za wiarygodną i korzystną.

Odwrócenie fatalnej decyzji z 13 grudnia dokonało się na drodze negocjacji i kompromisu, a nie rewolucyjnej przemocy. Lechowi Wałęsie i Solidarności udało się zdobyć poparcie większości w 1989 r. nie dlatego, że zapowiadał antykomunistyczny przewrót, ale dlatego, że proponował zmiany stopniowe i ewolucyjne.

 

 

Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 12.12.2019 r.

Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/