Buenos Aires w Warszawie

Udostępnij strone

Stanisław Mocek, socjolog, medioznawca, rektor Collegium Civitas
 

Pod wpływem wydarzeń ostatnich miesięcy, zwłaszcza po wydaniu wyroku w sprawie ograniczenia aborcji z 22 października 2020 r. i Strajku Kobiet, w kontekście postulatów liberalizacji prawa aborcyjnego coraz częściej przywoływany jest przypadek kraju z drugiej półkuli – Argentyny. To właśnie tam w końcu roku zalegalizowano aborcję do 14 tygodnia ciąży, po uprzednich innych liberalnych zmianach wbrew oporowi Kościoła: wprowadzeniu równych praw dla małżeństw jednopłciowych i refundowania zabiegów in vitro.

Sytuacja Argentyny w wielu odsłonach przypomina Polskę, bowiem obecne jest tam też głębokie pęknięcie polityczne i ideologiczne wyrażające się w podziale na dwa spolaryzowane bloki: centrolewicowy i liberalno-konserwatywny. Ale to nie konstelacja polityczna, która wraz z ostatnim radykalizowaniem się dwubiegunowości pojawiła się w wielu krajach, włącznie z USA w czasie rządów Trumpa czy Wielką Brytanią w okresie Brexitu, była wyłącznie motorem tak zasadniczych zmian w świadomości społecznej Argentyńczyków. Był nim kształtujący się i rozwijający od kilkunastu lat ruch społeczny, skupiający obecnie około kilkuset organizacji, inicjowany przez kobiety i aktywizujący je oraz zwracający uwagę kraju i świata na systemową dyskryminację kobiet. To kobiety i młodsze pokolenie Argentyńczyków wzięły sprawy w swoje ręce, i to do tego stopnia, że politycy musieli ulec nastrojom społecznym i poprzeć zmiany liberalizujące prawo, a także wprowadzać w życie znacznie większy zakres rozdziału Kościoła od państwa.

Argentyna jest przykładem na to, że zmiana generacyjna przebiega jak powolne tsunami. Początkowo słabo ją słychać i ledwo widać. Ale pod wpływem pewnych wyrazistych wydarzeń zaczyna przyśpieszać i zawłaszczać przestrzeń publiczną. Tym bardziej, że obecna nasza rodzima większość parlamentarna w niczym nie odzwierciedla jakiejkolwiek większości w społeczeństwie. W przeprowadzonych ostatnio niezależnie od siebie krajowych badaniach ponad 60 procent badanych na reprezentatywnej próbie popiera zarówno protesty w sprawie aborcji, jak i sprzeciw mediów wobec podatków od reklam. A 70 procent wśród nich to młodzież w wieku 16-24 lata.

To jest narastający kapitał społeczny, a zarazem rodzący się elektorat przeprowadzenia zmian, które dopiero nas czekają, nawet jeśli nie za dwa lata, to sukcesywnie w kolejnych. Dokłada się do zmian światopoglądowych kryzys kościoła katolickiego, grzęznącego w aferach pedofilskich i rozpasaniu, zaborczej indoktrynacji i obłudnej retoryce. Nieuchronnie, podobnie jak obecnie w Argentynie czeka nas związana z tym ściśle postępująca sekularyzacja i laicyzacja, i tak jak w Argentynie nie zahamował tego procesu papież z tego kraju, tak u nas nie będzie w stanie tego zrobić ani żaden hierarcha, ani ojciec dyrektor.

I to wszystko też oznacza, że oddalać się będzie w niebyt głoszone dziesięć lat temu hasło i wizja Budapesztu w Warszawie, jako projekt kojarzony coraz bardziej z marnotrawstwem środków publicznych, autorytaryzmem i narodowym szowinizmem, nepotyzmem, korupcją polityczną i finansową oraz sojuszem tronu z ołtarzem. Ale jednocześnie trudno na razie ogarnąć wyobraźnią, czy po tym traumatycznym doświadczeniu będziemy zmierzać do stanu, o którym śpiewała kiedyś Kora z Maanamu, czyli boskiego Buenos…

 

 

Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 19.02.2021 r.

Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/