Bycie poprzedza posiadanie

Udostępnij strone

dr Paweł Maranowski, Collegium Civitas

 

Wywieszenie tęczowej flagi na pomniku Jezusa Chrystusa, niezależnie od etycznego i aksjologicznego wymiaru, przypomniało nam, jak ważnymi aktorami życia społecznego są przedmioty. Wielu z politycznych komentatorów zaczęło zastanawiać się, na ile można znieważyć albo pochwalić jakiś przedmiot. Czy nie powinno być raczej tak, że nasze gesty wobec przedmiotu są skierowane wobec jego twórcy lub wobec osób, które nadają mu jakiś głębszy sens. Skąd się bierze nasz szczególny stosunek do przedmiotów?

Człowiek rozumny, jako jedyny gatunek na Ziemi, posiadł umiejętności nie tylko wytwarzania przedmiotów, ale również nadawania im znaczeń oraz tworzenia z nimi więzi. Nawet najbardziej skomplikowany techniczne przedmiot nie istniałby w naszej głowie, gdyby nie jego wymiar znaczeniowy, a nawet społeczny. Weźmy za przykład samochód, który niewątpliwie jest efektem ludzkiego geniuszu, przykładem przezwyciężenia biologicznych ograniczeń człowieka odnoszących się do ruchu i prędkości. Samochód zrewolucjonizował świat i wpłynął na rozwój gospodarczy. Ale samochód to nie tylko zbiór połączony ze sobą technicznie elementów, to także znaczenie, jakie nadają mu ludzie. Znamy anegdotyczne przykłady, w których mąż potrafi czule opowiadać o swoim samochodzie i poświęcać mu więcej wolnego czasu niż swojej żonie. Samochód zyskał również wymiar społeczny – stał się wyznacznikiem posiadanego statusu i zaczął świadczyć o pozycji społecznej właściciela. Tego typu przedmiotów, którym przypisujemy znaczenie, jest o wiele więcej: smartfon, telewizor, budynek mieszkalny, biżuteria – praktycznie każdy przedmiot może stać się istotny elementem życia społecznego, który oddziałuje zarówno na jego użytkowników, jak i obserwatorów.

Z przedmiotami związany jest pewien problem, a jest nim mianowicie posiadanie. Aby móc używać danego przedmiotu, chwalić się nim, przypisać mu sens i znaczenie, musimy wcześniej go posiadać. O tym dylemacie pisał już Erich Fromm w swojej słynnej książce „Mieć czy być”. Skupienie się na posiadaniu rzeczy uważał on za destruktywne, co w szerszym znaczeniu było krytyką społeczeństwa konsumpcyjnego. „Jeśli jestem tym, co posiadam i to stracę, czym wówczas będę?” – pytał retorycznie Fromm, bo odpowiedź mogłaby być tylko jedna: niczym. Przedmioty definiujące nasze życie i nas samych nie są prawdziwym życiem. Są tylko warstwą nakładaną na nasze nagie psychologiczne „ja”. Warstwa ta przylgnęła do człowieka tak mocno, że dziś jest praktycznie nierozerwalna. Człowiek powinien pamiętać, że poza przedmiotami musi być jeszcze czysty, filozoficzny byt. Problemem współczesnego świata jest skupienie się właśnie na przedmiotach, które jako esencja wypełniają naszą egzystencję.

Ale czy możliwe jest w ogóle życie bez przedmiotów? Odpowiedź niestety nie napawa optymizmem. Polskie społeczeństwo nadal jest mało postmaterialistyczne i skupia się raczej na tworzeniu  i nabywaniu przedmiotów oraz na nadawaniu im znaczeń o wielkiej wadze. To drugie zjawisko widać szczególnie w przypadku wspomnianego na początku pomnika. Oprócz chorobliwej „pomnikozy”, czyli masowego stawiania pomników znanym mniej lub bardziej osobistościom, mamy do czynienia z przypisywaniem monolitom sensu niemal sakralnego. O ile zrozumiałe jest to w przypadku figur religijnych, to zaskakuje w przypadku postaci świeckich. Tę egzaltację i przesadę w traktowaniu przedmiotów Polacy pielęgnują tak intensywnie, że za przedmioty potrafią dziś oddać życie. Może jednak warto bardziej skupić się na przeżywaniu życia, niż na ponoszeniu ofiar za pomniki?

 

 

 

Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 14.08.2020 r.

Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/