Co z tą cyberprzestrzenią?

Udostępnij strone

dr Krzysztof Liedel i dr Paulina Piasecka

 

Podczas przesłuchania Marka Zuckerberga w amerykańskim Senacie w związku z potencjalnym wpływaniem przez siły zewnętrzne na przebieg wyborów prezydenckich w 2016 roku jeden z przesłuchujących szefa Facebooka senatorów zadał mu charakterystyczne pytanie. Dotyczyło ono modelu biznesowego tej największej platformy społecznościowej, a konkretnie tego, „w jaki sposób Facebook zarabia pieniądze, skoro dostęp do jego usług jest bezpłatny?”. Po chwili krępującej ciszy Mark Zuckerberg powiedział: „Panie Senatorze, sprzedajemy usługi reklamowe” (ang. Senator, we run adds).

Ta krótka wymiana zdań jest jednocześnie zabawna i dość przerażająca. Przedmiotem całego dochodzenia w sprawie afery Cambridge Analytica było bowiem właśnie dostarczanie amerykańskim wyborcom sponsorowanych treści finansowanych przez podmioty powiązane z Federacją Rosyjską.

Pytanie zadane przez przedstawiciela amerykańskiego Senatu w najgorszym scenariuszu świadczyć może zatem o tym, że człowiek mający za zadanie wyjaśnienie źródeł i przebiegu zjawiska, które zagroziło stabilności procesów demokratycznych w jednym z najpotężniejszych państw na świecie, nie rozumie środowiska, w jakim całe zdarzenie miało miejsce. A także o tym, że od człowieka, od  którego powinien żądać wyjaśnień, dowiaduje się tego, na czym polega istota narzędzia, którego funkcjonowanie wpłynęło na przebieg Arabskiej Wiosny, pozwoliło na wpływanie na przebieg Brexitu czy referendum w sprawie niepodległości hiszpańskiej Katalonii.

Jeśli senator rzeczywiście musiał poznać te podstawowe fakty podczas przesłuchania, to mamy do czynienia z rzeczywistością, w której przedstawiciel organu ustawodawczego jednej z czołowych światowych potęg nie rozumie jednego z najistotniejszych czynników kształtujących rzeczywistość polityczną, społeczną i gospodarczą współczesnego świata.

Jest oczywiście także scenariusz nieco mniej ponury – senator doskonale znał odpowiedź na swoje pytanie, ale musiał uzyskać pewność, że jej treść uświadomią sobie także wszystkie osoby słuchające przebiegu przesłuchania.

Luka kompetencyjna, jak można się bowiem obawiać, nie dotyczy wyłącznie Stanów Zjednoczonych, ani nie dotyka jedynie ludzi zasiadających w organach ustawodawczych… Każdy, kto choćby z ciekawości wybrał się kiedyś na hackathon (wydarzenie skierowane do programistów, podczas którego informatycy i inne osoby związane z rozwojem oprogramowania stają przed zadaniem rozwiązania określonego problemu programistycznego), bez większego wahania przyzna, że przepaść pomiędzy przeciętnym użytkownikiem komputera a programistą wydaje się wręcz niemożliwa do przekroczenia.

Żyjemy w świecie, w którym o kształcie naszej przyszłości decydują ludzie, których kompetencji nie rozumiemy, zajmujący się rzeczami, których nie jesteśmy w stanie w pełni pojąć. Od tego, czy uda nam się ustalić przejrzyste zasady regulacji tego, jak takie procesy na styku wysokich technologii i prawa będą przebiegały, zależy, na ile świadomie będziemy kształtować przyszłość otaczającego nas świata.

Edukacja i podnoszenie świadomości w kwestiach związanych z naturą cyberprzestrzeni, cyberbezpieczeństwem i wpływem rozwoju technologicznego na przebieg procesów społecznych, politycznych i gospodarczych stają się kluczowym narzędziem w dbaniu o bezpieczeństwo państwa i jego obywateli. Tym wyzwaniom musimy stawić czoła już dziś, jeśli chcemy mieć szansę na odzyskanie kontroli nad otaczającym nas światem.

 

 

Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 6.12.2019 r.

Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/