Cywilizacja Pinokia

Udostępnij strone

Stanisław Mocek, socjolog, medioznawca, rektor Collegium Civitas

 

Żyjemy w czasach, kiedy kłamstwo opanowało wszelkie sfery naszego życia. Najbardziej spektakularne jest jego występowanie w polityce i mediach, bo tam ogniskuje się większość interesujących nas spraw i docierających do nas informacji. Kłamstwo nie jest epizodem i wyjątkiem od reguły – jest normą. Prawie wszyscy kłamią, aby osiągnąć cel, i tym, co budzi największe obawy i niepokoje, jest przyzwolenie na wszechobecne kłamstwo w stosunkowo dobrze wykształconych i zamożnych społeczeństwach rynkowych.

W komunizmie i innych systemach autorytarnych kłamstwo było integralną i immanentną cechą tych ustrojów. Propaganda oparta była na wielokrotnie powtarzanych schematach, zawierających w sobie pomieszanie zmanipulowanych półprawd i ewidentnych kłamstw przedstawianych jako jedyna i niepodlegająca żadnej weryfikacji prawda. Prawda ideologiczna była jednym wielkim kłamstwem, czego wymownym przykładem jest Orwellowskie Ministerstwo Prawdy, w którym propagandowe kłamstwo doprowadzone zostaje do swego perfekcyjnego i niepowtarzalnego wzoru. O kłamstwie zorganizowanym pisała Hannah Arendt, a Leszek Kołakowski o kłamstwie, które jest rdzeniem systemu politycznego i sercem nowej cywilizacji, a ostatecznym jego celem jest umysłowe i moralne wywłaszczenie człowieka.

Wydawało się, że w demokracji kłamstwo polityczne podlega kontroli i weryfikacji przez powołane do tego instytucje, a już na pewno, że dzieje się to w procesie wyborczym. Przez dekady polityk, który skalał się kłamstwem, rzadko bywał wybierany na kolejne kadencje, a złapany na kłamstwie urzędujący wysoki przedstawiciel administracji państwowej podawał się do dymisji. Obecnie ten trend ulega odwróceniu: dymisja jest absolutną ostatecznością, a społeczne przyzwolenie na kłamstwo w większości przypadków skutkuje reelekcją wyborczą. Hipokryzja i brak poczucia wstydu ewidentnie idą w parze z kłamstwem jako normą w życiu publicznym.

Odwołanie do Pinokia jako uosobienia współczesnego kłamstwa politycznego nie jest  rodzimym pomysłem.  Po symbol ten sięgnął „Washington Post”, włączając licznik, za pomocą którego od czasu kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa rejestrowane są wypowiedzi głowy amerykańskiego państwa. To właśnie tam (ale także na portalach Politico i PolitiFact) pojawia się figura Pinokia wraz z precyzyjnymi dowodami, że podczas kampanii prezydenckiej pretendent do prezydentury kłamał średnio co 3 minuty (około 70% wypowiedzi Donalda Trumpa w trakcie całej kampanii wyborczej na różny sposób mijało się z prawdą), a w trakcie prawie 1000 dni urzędowania naliczono 13 500 wygłoszonych przez niego kłamstw.

Nie tylko tak gigantyczna skala kłamstwa budzi uzasadnione przerażenie, ale przede wszystkim społeczne przyzwolenie, którego miarą jest ewentualny wybór lub reelekcja polityka, oraz o wiele groźniejsze zjawisko banalizacji kłamstwa, które doprowadzi do zatarcia granicy między tym, co robić można, a czego nie można, co wypada, a czego nie wypada, co warto, a czego nie warto… Czyli chodzi tak naprawdę o granice naszego człowieczeństwa i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Tylko tyle i aż tyle.

 

 

Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 25.10.2019 r.

Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/