Deficytu zaufania ciąg dalszy

Udostępnij strone

Stanisław Mocek, socjolog, medioznawca, rektor Collegium Civitas

 

Kiedy po 30 latach demokracji próbujemy zrozumieć nasze społeczeństwo, jak bumerang wraca co jakiś czas refleksja o zaufaniu – lub jego znaczących deficytach – wśród Polaków. Zaufaniu do sąsiada, osoby nieznajomej, partnera biznesowego, instytucji życia publicznego, władzy.

Wiele badań wskazuje na kluczową rolę zaufania dla rozwoju indywidualnego i społecznego. Na przykład badania World Values Survey z lat dziewięćdziesiątych potwierdziły  występowanie związku między poziomem zaufania a stopniem demokratyzacji, poziomem rozwoju ekonomicznego państw i regionów oraz zamożności ludzi. Co ciekawe, od lat najwyższymi wskaźnikami zaufania charakteryzują się społeczeństwa skandynawskie, reprezentujące model państwa opiekuńczego, który najwidoczniej sprzyja rozwojowi tych postaw. Według wyników badania CBOS z 2016 roku trzy czwarte polskich respondentów (74%) opowiada się za zachowaniem ostrożności w stosunkach z innymi ludźmi i jest to trend, który utrzymuje się niezmiennie od wielu lat. W badaniach Europejskiego Sondażu Społecznego w społeczeństwie polskim średni poziom zaufania jest niższy od przeciętnego poziomu obserwowanego wśród niemalże wszystkich krajów uczestniczących w sondażu.

W wielu opracowaniach socjologicznych, inspirowanych tymi wynikami twierdzi się już dość powszechnie, że zaufanie jest istotnym składnikiem kapitału społecznego współczesnych społeczeństw demokratycznych, przekładającym się na jakość instytucji i życia politycznego oraz rozwój gospodarczy. Poziom zaufania sprzyja – lub nie – zaangażowaniu w działalność publiczną (np. w organizacjach pozarządowych), wzmacnia kreatywność, innowacyjność i przedsiębiorczość. Co więcej, poziom zaufania w sferze makrospołecznej bezpośrednio przekłada się na poczucie indywidualnego szczęścia, samooceny zdrowia i akceptacji społecznej. Z kolei wiele przykładów z różnych części świata pokazuje wyraźnie, że nie ma mowy o żadnej  innowacyjnej gospodarce bez multikulturowego społeczeństwa, a to z kolei nie jest możliwe bez otwartości na innych i zaufania do nich.

Nie trzeba być socjologiem, aby zauważać zależność między poziomem nieufności do instytucji (głównie politycznych, wymiaru sprawiedliwości, ale i gospodarczych lub religijnych), a skłonnością lub przyzwoleniem na korupcję, łamanie prawa i uchylanie się od elementarnych obowiązków obywatelskich, takich jak np. płacenie podatków.

Niekiedy wierzyć się nie chce, że z tym wszystkim po 30 latach upadku komunizmu mamy podobny problem, jak wtedy, kiedy w przyśpieszonym tempie na początku lat 90. ten proces dopiero się rozpoczynał. Wówczas tłumaczono to tym, że nie może być inaczej po tragicznych doświadczeniach historycznych, najpierw nieufności wobec zaborców, potem wojennych okupantów, wreszcie życiu w PRLowskiej rzeczywistości realnego socjalizmu. Ta atmosfera nieufności w życiu jednostkowym i zbiorowym stała się immanentną cechą rodzimej mentalności, opartej z jednej strony o patriarchalny autorytaryzm, z drugiej o skłonność do niekonwencjonalnych zachowań społeczeństwa, przez dekady pozbawionego państwa.

To właśnie do państwa czuliśmy i czujemy ten pierwszy odruch nieufności, który generuje kolejne. Ten rodzaj – jak nazywają je specjaliści – uogólnionego zaufania różni się  od innego, tego osobistego, na przykład do sąsiada czy kolegi z pracy. Państwo wciąż utożsamiamy z obcą nam władzą, i to już nie ze względu na narzucenie jej z zewnątrz (aczkolwiek niektórzy za takiego współczesnego „okupanta” chcieliby widzieć przysłowiową Brukselę), ale ze względu na jej nieprzyjazny, biurokratyczny charakter. Wciąż i niezmiennie od czasów PRL jesteśmy gotowi bardziej ufać najbliższej rodzinie i abstrakcyjnemu narodowi niż relacjom znacznie bardziej namacalnym, np. kontaktom z partnerami biznesowymi.

Podobnie jak wielu innych spraw, zaufania nie da się zadekretować. Na to poczucie składa się wiele elementów, które wykształcają się z jednej strony z procesu socjalizacji, z drugiej na co dzień, poprzez własne doświadczenie, ale i narrację medialną. Nasiąkamy nimi do tego stopnia, że tracimy w pewnym momencie orientację, czy nasz poziom nieufności do wszystkiego i wszystkich nie jest wrodzoną cechą naszej tożsamości.

 

 

Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 26.04.2019 r.

Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/