Jan Pakulski, Profesor Emeritus, University of Tasmania, wykładowca Collegium Civitas
Widmo krąży nad Europą i Ameryką – widmo populizmu. Jest to bardzo stare widmo i bardzo destrukcyjne, podobne do widma komunizmu, o którym mowa w Manifeście Komunistycznym. Jak wszystkie widma, jest mgliste, więc dobrym punktem wyjścia jest bardziej precyzyjna definicja.
Populizm jest nazwą stylu przywództwa politycznego, metody generowania masowego wsparcia i sposobu rządzenia. Paradoksalnie przywódcy populistyczni należą do elit politycznych, choć wchodzą do tych elit jako radykalni anty-elityści, którzy przedstawiają ‘rządzące elity’ jako aroganckie i egoistyczne kliki. Potępiają je jako skorumpowanych uzurpatorów posługując się językiem oskarżenia i nienawiści. Co więcej, wszyscy populiści deklarują się jako jedyni autentyczni reprezentanci „zwykłych ludzi”, których żądania wiernie wypełniają. Ich ulubionym hasłem jest „Vox populi, vox Dei” – to najbardziej rozpoznawalna wizytówka wszystkich populistów i najlepsza dewiza ich stylu rządzenia.
Wszystkie powyższe stwierdzenia są dość oczywiste i dobrze znane. Mniej oczywiste są niebezpieczne konsekwencje rządów populistycznych. Podczas gdy populiści są powszechnie – i słusznie – krytykowani za przeciwstawianie się kluczowym liberalno-demokratycznym zasadom i praktykom: rządom prawa, powściągliwej rywalizacji i odpowiedzialności, chciałbym wskazać na pewne bardziej fundamentalne niebezpieczeństwa populistycznego stylu rządzenia, a także na starsze ostrzeżenia przed populistyczną demagogią. Pierwsze niebezpieczeństwo to niszczenie polityki rozumianej jako sztuka poszukiwania konsensusu i mądrego kompromisu; drugie to degradacja odpowiedzialnego rządzenia, które populiści zastępują oportunistycznym pościgiem za masową popularnością. Pierwsze z tych niebezpieczeństw znajduje odzwierciedlenie w pogłębiających się podziałach społecznych i w nasilaniu się konfliktów politycznych. Znamieniem drugiego jest spadek zaufania do politycznych przywódców i instytucji. W nowoczesnych społeczeństwach oba te zagrożenia są sygnalizowane przez spadające wskaźniki dobrego/skutecznego rządzenia (patrz: Światowe Wskaźniki Zarządzania zebrane przez Bank Światowy).
Pierwsze bezpośrednie odniesienie do niebezpieczeństw populizmu – a także pierwsze wyraźne ostrzeżenie przed tym stylem politycznym – pojawia się w liście do Karola Wielkiego napisanym w 798 r. przez wielkiego uczonego karolingowskiego renesansu, Alkuina z Yorku, „najbardziej uczonego człowieka, jakiego można znaleźć”, jak wspomina biograf władcy. Warto przytoczyć treść tego ostrzeżenia:
„Nie należy słuchać tych ludzi, którzy powtarzają, że głos ludu jest głosem Boga, ponieważ buntownicze masy są bardzo bliskie szaleństwa”.
Oczywiście to ostrzeżenie nie było pomysłem Alkuina. Mędrzec z Yorku przekazał władcy Karolingów – a następnie wszystkim królom anglosaskim – kluczową mądrość odziedziczoną po starożytnym Rzymie. Deifikacja vox populi – opinii publicznej – do rangi głównego arbitra dobrego rządzenia, symbolizowała rozkład rzymskiej polityki. Ci, którzy rządzili kupując masową popularność „chlebem i igrzyskami” byli zwiastunami upadku Republiki i Imperium. To ostrzeżenie weszło do schedy europejskiego renesansu: populistyczny styl rządzenia – robienie tego, czego ludzie chcą, a nie tego, czego potrzebują – jest receptą na katastrofę. Przywódcy populistyczni mogą kupować popularność, ale niszczą poczucie odpowiedzialności i zaufania wśród klas politycznych i torują drogę autokracji.
To powraca nas do współczesnego widma populizmu. Bardziej właściwe byłoby sparafrazowanie tutaj nie Marksa, omamionego utopijnymi wizjami bezklasowego i bezpaństwowego socjalizmu, ale jego trzeźwego i doświadczonego francuskiego współczesnego Alexisa de Tocqueville’a.
To właśnie Tocqueville – katolicki arystokrata i zwolennik demokracji republikańskiej (konstytucyjnej) – najlepiej zdiagnozował populistyczne zagrożenie reprezentowane przez autokratycznego populistę Ludwika Napoleona Bonaparte. To także Tocqueville zidentyfikował główne społeczne źródła i skutki populizmu ( „despotycznej demokracji”). Pojawia się on w tych częściach społeczeństw, które były zrównywane „odgórnie”, i które przekształcają się w zatomizowane zbiorowości buntowniczych i roszczeniowych konsumentów. Popularni despoci mogą łatwo przekupić takie zatomizowane części społeczeństwa „wódką i kiełbasą”, obiecać im dalsze „spełnianie demokratycznych żądań” i podniecać ich dumę wizjami dawnej i przyszłej chwały. Despotyczna demokracja opiera się na takiej dumnej roszczeniowości zatomizowanych konsumentów przekonanych – przez przywódców – że reprezentują głos Boga.
Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 26.07.2019 r.
Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/