Korupcja niejedno ma imię

Udostępnij strone

Piotr Łaciński, Collegium Civitas

 

W ubiegłym miesiącu mieszkańcami Peru wstrząsnęła wiadomość o samobójstwie byłego dwukrotnego prezydenta kraju – Alana Garcii. Informacja ta obiegła także światowe media, przede wszystkim dlatego, że wiąże się z doniesieniami na temat „megakorupcji” na szczytach władzy politycznej w wielu krajach Ameryki Łacińskiej (tzw. afera Odebrecht –  brazylijskiej firmy, która, finansując kampanie wyborcze potencjalnych zwycięzców wyborów prezydenckich, gwarantowała sobie intratne zlecenia państwowe w całym regionie). García zastrzelił się w momencie, gdy w jego mieszkaniu pojawili się prokuratorzy z nakazem aresztowania.

Prezydent García uważał się za socjaldemokratę, a ugrupowanie, któremu przewodził, uznawane jest za pierwszą, tradycyjną, dobrze zinstytucjonalizowaną partię populistyczną w Peru. Urzędujący po Garcii prezydent – Ollanta Humala – wywodzący się z ruchu nacjonalistyczno-populistycznego od dwóch lat, wraz z żoną, przebywa w areszcie – w związku z tą samą aferą. Z kolei neoliberał, autor naukowych monografii dotyczących gospodarek latynoamerykańskich, następca Humali na stanowisku prezydenta – Pedro Pablo Kuczynski – czeka na areszt tymczasowy jako kolejny podejrzany w aferze Odebrecht. Peruwiański wymiar sprawiedliwości żąda także powrotu do kraju Alejandro Toledo (oczywiście w związku z tą samą aferą) – zwolennika neoliberalizmu i demokracji, który był prezydentem Peru przed drugą kadencją Alana Garcii. W areszcie przebywa również „umoczona” w tej samej aferze, przewodnicząca znaczącej prawicowo-populistycznej partii fujimoristowskiej – Keiko Fujimori (notabene córka byłego prezydenta Peru, Alberto Fujimoriego, który od osiemnastu lat odbywa karę więzienia, ale tym razem za inne przewinienia…).

Peruwiański przykład pokazuje, że podatność na korupcję nie ma koloru jednej partii i idei. Motywy są dwa: zdobycie władzy i/lub wzbogacenie się. Nietrudno przewidzieć, jak wielkie konsekwencje dla zwykłych Peruwiańczyków już ma i będzie miała w przyszłości świadomość, że w korupcji unurzani są wszyscy czołowi przedstawiciele tzw. elit politycznych. Jak w takiej sytuacji postrzegać „wspólnotę obywateli”, jeśli wybierani w wyborach powszechnych przedstawiciele owej wspólnoty są nieuczciwi? Kogo wybierać, komu ufać, jeśli aktorzy wszystkich stron sceny politycznej są tak samo podatni na korupcję? Czy demokracja przedstawicielska w takim wydaniu ma sens?

Poczucie społecznej frustracji przekłada się na stosunek do polityki, partii politycznych i demokracji. Peruwiańczycy są najbardziej rozczarowanymi demokracją parlamentarną mieszkańcami Ameryki Łacińskiej. Jednocześnie, jakby na przekór zawirowaniom politycznym, gospodarka Peru rozwija się, poprawiają się wskaźniki makroekonomiczne, maleje ubóstwo i stopień nierówności społecznych. Większość Peruwiańczyków, zajętych problemami dnia codziennego, „robi swoje”. Są też tacy, dla których dylematy moralne związane z korupcją albo nieobyczajnym zachowaniem przywódców politycznych nie są ważne. Liczy się wierność i wiara w przesłanie ideowe, które liderzy uosabiają („wyznawcy” Juana Domingo Perona w Argentynie przed laty wznosili hasło: Puto o ladrón, queremos a Perón!, co w wolnym tłumaczeniu znaczy: „Ciota czy złodziej, i tak kochamy Perona!”).

Niewielu protestuje, ale rząd peruwiański przeforsował referendum, w którym zdecydowana większość głosujących wypowiedziała się m.in. za zakazem anonimowego finansowania kampanii wyborczych. Wątpię jednak, czy jedynie zmiany instytucjonalno-prawne wystarczą, aby ukrócić praktyki korupcyjne w tym kraju. Nie tylko w przypadku Peru, ale także innych państw Ameryki Łacińskiej, największe znaczenie w tym zakresie ma jakość kultury politycznej, akcentującej aktywność społeczeństwa obywatelskiego i brak przyzwolenia społecznego na korupcję w jakimkolwiek wydaniu.

 

 

Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 24.05.2019 r.

Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/