Nie tylko pandemiczne déjà vu

Udostępnij strone

Stanisław Mocek, socjolog, medioznawca, rektor Collegium Civitas

 

O ile w ciągu ostatnich lat coraz częściej w różnych formach i przejawach mogliśmy mieć specyficzne déjà vu, o tyle w jeden z majowych weekendów ujawniło się ono w pełni. Wcześniej mieliśmy do czynienia – podobnie jak w okresie PRL – z całkowicie realną marginalizacją parlamentu i marionetkowymi instytucjami, włącznie z tymi najważniejszymi w państwie (dla przypomnienia: w PRL nie było urzędu prezydenta; w jakimś stopniu tę rolę spełniała całkowicie wasalna wobec partii komunistycznej Rada Państwa z jednym z profesorów jedynie słusznej historii na czele), ale i groteskowymi obrazami rzeczywistości, odtwarzanymi kiedyś wiernie przez nieodżałowanego i niezrównanego mistrza Stanisława Bareję.

A skoro już przywołujemy tu tego reżysera i zarazem realno-socjalistyczne déjà vu, to prawdziwym tematem do hipotetycznie stworzonej przez niego nowej tragikomedii byłaby sprawa sławetnych kart do korespondencyjnego głosowania zarządzonego przez premiera i realizowanego przez jednego z jego najbardziej prominentnych ministrów. I to z całą otoczką nie tylko podejmowania decyzji w tej sprawie, ale przede wszystkim realizacji wytycznych w swoistym trójkącie bermudzkim: KPRM, Poczta Polska, PWPW. I podobnie jak w tym słynnym miejscu mieliśmy do czynienia z ginącymi i odnajdywanymi najpierw decyzjami, a zaraz potem kartami oraz ich kopiowaniem i znajdowaniem na ulicy… Komedia omyłek, kuriozalnych nocnych głosowań, surrealistycznego decision making między formalnymi i nieformalnymi ośrodkami władzy, teatr absurdu i żenujący spektakl, podczas którego już nie wiadomo, czy śmiać się, czy raczej płakać.

A prawdziwe déjà vu ujawniło się w całej krasie w pewną słoneczną sobotę, kiedy w ślad za strumieniami jadu i hejtu sączącymi się z publicznych i prawicowych mediów na opozycję i zgłoszonego nowego kandydata na prezydenta, w ciągu zaledwie jednego dnia nastąpiło pałowanie i potraktowanie gazem demonstrantów z sektora przedsiębiorców – zachowanie rodem ze stanu wojennego, a prawdziwym apogeum stała się sprawa (auto)cenzorskiego i prewencyjnego przekrętu z piosenką Kazika w Trójce.

I przy wszystkich takich okazjach znów dociera do nas język jedynie słusznych racji, niepodważalnych i nieodwołalnych, a każdy, kto ma odmiennie zdanie i proponuje inne, być może bardziej racjonalne rozwiązania, jest zaliczany do gorszego sortu lub chamskiej hołoty. Znowu jest mowa o tym, że wszystkie sprawy szłyby jak z płatka, ale przeszkadza temu totalna opozycja. Z publicznego (de facto państwowego) radia i telewizji w imię pluralizmu mediów serwowana jest wybiórcza i tendencyjna wersja rzeczywistości, będąca niekiedy całkowicie w sprzeczności z innymi przekazami.

Człowiek w takiej sytuacji żyje w warunkach ciągłego konfliktu i doświadcza swoistego rozdwojenia jaźni. Co innego słyszy poprzez media, a co innego widzi wokół siebie. Co innego mówią politycy, a za chwilę zupełnie co innego eksperci w zakresie spraw gospodarczych lub medycznych. I nawet uczeń obecnie co innego słyszy na lekcji historii i w szkole według najnowszych (czytaj: rządowych) podręczników, co innego w mediach, a jeszcze inną wersję wydarzeń i faktów czerpie od swoich rodziców. Skąd my to wszystko znamy!

 

 

Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 10.06.2020 r.

Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/