Niechciany świat do wynajęcia

Udostępnij strone

Stanisław Mocek, socjolog, medioznawca, rektor Collegium Civitas

 

W poprzednim miesiącu uczestniczyłem w debacie „Rzeczpospolitej” i Facebooka pod znamiennym tytułem Czy starsi młodszym budują dom, czyli jak ci sami politycy od 1989 r. urządzają Polskę, w której żyć będzie dzisiejsza młodzież? I ta debata, i jej tytuł dają do myślenia głównie z punktu widzenia coraz częściej przewijających się wątków dotyczących przyszłości młodzieży urodzonej już w XXI wieku. Bo warto sobie uświadomić, że w poprzednim roku na studia przyszła polska młodzież urodzona w 2000 r.

Chodzi o przyszłość, urządzaną im przez nas, przedstawicieli elit politycznych, gospodarczych, intelektualnych, medialnych i społecznych, której młodzież – w trudnej jeszcze do zidentyfikowania skali – po prostu nie chce. Nie utożsamia się z tą perspektywą i opartą na dzisiejszych wzorcach przyszłością, traktuje ją jako wrogą lub obcą, co często przybiera formy przypominające przynależność do różnych plemion, mówienie innymi językami, odwoływanie się do innych kodów myślowych, bohaterów, autorytetów, w końcu wartości. I ostatecznie tak podstawowych pojęć jak dobro, piękno i prawda, które coraz to inaczej definiujemy.

Na tej debacie występował osiemnastoletni licealista, a zarazem jeden z liderów i aktywistów Młodzieżowego Strajku Klimatycznego przechodzącego w tym samym czasie ulicami Warszawy.  Dla niego perspektywa kolejnych dekad jawi się w ciemnych barwach i dla jego pokolenia świat rysuje się jako mroczny i wrogi, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, w jaki sposób politycy postępują z kryzysem środowiska i klimatu. Mówił o tym, jak obce są im istniejące podziały polityczne, że ich nie rozumieją i się z nimi nie identyfikują. Postulował dokonanie fundamentalnych zmian systemowych, które zmienią priorytety myślenia o świecie. Nie negował samej polityki ani nie potępiał polityków, ponieważ, jak stwierdzał, problem jest głębszy i leży w nieprzystawalności kluczowych spraw, które ogniskują na co dzień życie polityczne, do rzeczywistości. Swoistej niekompatybilności do świata młodych i ich oczekiwań.

Podczas tej debaty miałem wrażenie, że zbudowaliśmy dom i w dodatku go urządziliśmy, a to pokolenie, które wchodzi w dorosłe życie ani nie chce w nim mieszkać, ani korzystać z dobrodziejstw jego wyposażenia. Musieliby mieszkać w domu, który jest im obcy, i używać sprzętów, które są im niepotrzebne.

I słuchałem tego młodego człowieka z jednej strony z poczuciem fascynacji jego dojrzałym sposobem myślenia i braniem odpowiedzialności za świat, w którym żyjemy i musimy w nim razem egzystować. Z drugiej, coraz bardziej zaczęło docierać do mnie przesłanie o umarłej klasie Kantora (dla jasności: Tadeusza, wybitnego artysty i twórcy teatru eksperymentalnego, a nie Wiaczesława, oligarchy, organizującego sławną  konferencję z Instytutem Yad Vashem). Tej wymownej i kiedyś całkowicie dla mnie niezrozumiałej, a niekiedy karykaturalnej nostalgii, która oznacza definitywny koniec pewnego czasu w myśleniu i działaniu, nieodwołalnie odchodzącego w przeszłość. Warto jak najszybciej sobie to uświadomić.

 

 

Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 17.01.2020 r.

Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/