Radykalizacja, czyli dlaczego płonie kraj

Udostępnij strone

dr Krzysztof Liedel i dr Paulina Piasecka, Collegium Civitas

 

Na ulicach polskich miast, miasteczek i miejscowości toczy się jeden z najgorętszych konfliktów w historii współczesnej Polski. Na trudną sytuację pandemiczną i wynikający z niej kryzys nałożyły się decyzje dotyczące prawa do dokonania aborcji ze względów embrio-patologicznych. Nie do końca jesteśmy w stanie stwierdzić, na ile obecna reakcja społeczna zaskoczyła decydentów, którzy otworzyli drzwi do rozstrzygnięcia prawnego, które stało się faktem 22 października 2020 r.

Czy zakładano, że ta zmiana, od dawna budząca jasno sygnalizowany sprzeciw społeczny (przypomnijmy czarne protesty w 2016 r.), przejdzie niezauważona w sytuacji zagrożenia epidemicznego? A może wręcz przeciwnie, uznano, że podjęcie decyzji, która skłoni protestujących do wyjścia na ulicę pozwoli na przerzucenie na uczestników demonstracji odpowiedzialności za upadek służby zdrowia, którego przecież już dziś jesteśmy świadkami?

Niezależnie od tego trzeba podkreślić, że obecna sytuacja może być dodatkowo wynikiem błędnej kalkulacji: planując swoje posunięcia, decydenci popełnili znaczący błąd. Nie wzięli pod uwagę tego, że społeczeństwo znajduje się w stanie wszechogarniającego poczucia zagrożenia i niepewności, wywołującego przekonanie o własnej bezsilności. Nietrudno (choć może nietrudno post factum?) było przewidzieć, że w obliczu pojawienia się innego zagrożenia, także dotyczącego ludzkiego życia, zdrowia i przyszłości, ale takiego, z którym da się walczyć – ludzie z tej możliwości skorzystają!

Jednym z najbardziej istotnych czynników sprzyjających powstawaniu radykalnych napięć i trudnych do rozwiązania konfliktów jest poczucie bezsilności, któremu towarzyszy brak nadziei. Zapędzeni w kąt, próbując zyskać kontrolę nad którymkolwiek fragmentem otaczającej ich rzeczywistości ludzie zawsze będą opierać się próbom odebrania im kontroli nad własnym życiem. Jeśli na dodatek taka próba będzie miała miejsce w sytuacji, w której i tak poddani są silnemu napięciu, a strach towarzyszy im na co dzień, zrozumiała staje się silna, niedopuszczająca dalszych ustępstw postawa.

Polaryzacja społeczna, zwłaszcza w obszarze najważniejszych, najbardziej istotnych dla grup społecznych zasad i norm, łatwo prowadzić może do narastania napięć. Jeśli wyrwą się one spod kontroli, napędzane strachem, mową nienawiści i ubraniem sporu w formułę „my kontra oni”, powstaje ryzyko wyrażania ich na drodze przemocy, nie tylko symbolicznej, ale także fizycznej. Zajmujemy się badaniami nad przemocą w życiu społecznym i politycznym od początku naszego istnienia. Nasze obserwacje i analizy mówią wprost: jesteśmy jako kraj na skraju otwartego konfliktu.

Ci, po których stronie jest przeważająca siła i kontrola nad życiem publicznym i społecznym kraju, powinni pamiętać o swoim zobowiązaniu do ochrony przede wszystkim ludzkiego życia i zdrowia. Próby przerzucania odpowiedzialności na tych, którzy wyszli na ulice, broniąc tego, co dla nich najważniejsze: wolności i swobody w podejmowaniu decyzji dotyczących spraw przecież nie tylko „ideowych”, ale wprost związanych z ich zdrowiem i życiem, są zwyczajnie nieuczciwe – intelektualnie i moralnie.

Państwo mamy po to, żeby stało na straży naszych najbardziej podstawowych potrzeb, zwłaszcza bezpieczeństwa, niezależnie od tego, po której stronie ideologicznego sporu stoimy. Mamy prawo wymagać od tych, którzy mają władzę i środki, aby to bezpieczeństwo nam zapewnić, żeby wywiązywali się ze swoich obowiązków.

 

Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 30.10.2020 r.

Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/