Samotni z konieczności

Udostępnij strone

dr Paweł Maranowski, socjolog, Collegium Civitas

Koniec roku sprzyja różnym indywidualnym podsumowaniom, które czynimy sobie sami w swoich głowach. Zastanawiamy się, jaki ten rok był dla nas osobiście. Wielu z nas, buntujących się wobec narzuconej nam zewnętrznie pandemicznej rzeczywistości, będzie patrzyło na niego przez pryzmat ciągłej niepewności. Inni, których ten rok dotknął, wpływając negatywnie na ich sytuację zawodową i finansową, będą przeklinać go w myślach jako najgorszy początek jakiejkolwiek dekady w historii człowieka. Zewnętrzna konieczność jak nigdy wpłynęła na nasze życie i splotła się z subiektywnie przeżywanym światem. Gdzieś w tle pojawiło się niezrozumienie, a za nim bezradność i samotność.

Nie ma jednej definicji samotności, a nawet jeżeli wybierzemy którąś z nich, to okazuje się, że ma ona tyle odcieni, że trudno o jakąś sensowną typologię. Zrozumieć samotność może pomóc nam poezja. Rainer Maria Rilke w utworze „Samotność” zwrócił uwagę na jej powszechność i nieuchronność, która jest jak deszcz i  jak rzeka opływająca nas zewsząd. Jan Twardowski w wierszu „Znowu” z kolei nazwał ją idiotką, która obdarzyła go miłością, a Jonasz Kofta w utworze „Nie umiem być sam”  rozpaczliwie przedstawił samotność jako udrękę, z którą musimy poradzić sobie przede wszystkimi sami.

Ilu jest aktualnie samotnych ludzi w Polsce bardzo trudno oszacować. Kilka lat temu w ramach badania „Europejski Sondaż Społeczny” zapytano Polaków, jak często czuli się samotni na przestrzeni ostatniego tygodnia. Tych, którzy w ogóle nie czuli się samotni, oszacowano na 70% – oznacza to, że niemal co trzeci Polak czuł się samotny chociaż przez chwilę. Trudno stwierdzić, czy to dużo, czy też mało, bo trudno też zakładać, że poczucie samotności jest czymś z istoty negatywnym. Psycholodzy twierdzą, że poczucie samotności może być przejawem innych chorób, np. depresji, i powinniśmy go z reguły unikać. Jeżeli popatrzymy sobie na słynną już hierarchię potrzeb Abrahama Maslowa, to zauważymy, że potrzeba miłości i przynależności do kogoś lub czegoś jest jedną z najbardziej istotnych konieczności umożliwiających ludzkie istnienie. Nie zgodziłby się z tym zapewne Jean-Paul Sartre, francuski filozof egzystencjalista, który pisał, że piekłem są właśnie inni ludzie, bo to oni ograniczają naszą wolność, są – można by rzec – współwinni ograniczaniu naszych możliwości realizacji w pełni siebie samego.

Socjolodzy i szerzej badacze społeczeństwa również mają coś do powiedzenia w tej kwestii. Odwołując się do klasyka filozofii Arystotelesa, twierdzą, że człowiek to przede wszystkim istota i zwierzę społeczne (łac. animal sociale). Nie istnieje społeczeństwo poza człowiekiem, ale co ważniejsze, to człowiek nie istnieje poza społeczeństwem, poza systemami wartości, kultury czy też nawet poza polityką. Życie człowieka to de facto egzystencja pośród zachowań masowych: tłum, rodzina, klasa, współpracownicy w firmie. Inni ludzie są nam potrzebni jak powietrze: bez nich życie staje się nieznośną pustką. Ale czy nie można być samotnym w tłumie albo w rodzinie? Można i o ile wybór ten jest świadomy, to samotność może stać się błogim uwolnieniem z więzów narzucanych nam przez społeczeństwo – warto podkreślić: „o ile wybór samotności jest świadomym wyborem”.

Dziś samotność dla niektórych jest koniecznością. Nie tylko dlatego, że życie w społecznych strukturach staje się zwyczajnie nieznośne, ale dlatego, że samotność została nam siłą narzucona. Stojąc na ulicy twarzą twarz z człowiekiem w maseczce, mamy nieodparte wrażenie jeszcze większego wyobcowania i utraty więzi społecznych. Kończąc ten rok pracą zdalną w czterech ścianach mieszkania, czujemy, że choć współpracowaliśmy z innymi pracownikami nad projektami, to tak jakbyśmy pracowali my i jeszcze ktoś, ten drugi, obcy po drugiej strony komputera. Korzystając przy wigilijnym stole z zapośredniczonych przez Internet form komunikacji, aby złożyć świąteczne życzenia, odczuwamy brak bliskich osób silniej niż zwykle.  Maski społeczne, które przybieramy na co dzień w kontaktach z innymi tracą na znaczeniu, bo samotność dziś łatwiej ukrywać pod warstwą materiału niż w odgrywanej na potrzeby odbiorców roli w społecznym teatrze codziennego życia.

 

Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 23.12.2020 r.

Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/