Społeczeństwo i moralność w obliczu epidemii

Udostępnij strone

dr Paweł Maranowski, Collegium Civitas

Epidemie spadają na ludzi niespodziewanie i zastają ich zwykle zaskoczonych. Impuls bierze górę nad wewnętrznym spokojem, a emocje nad racjonalną kalkulacją. Wszyscy to czujemy, że w naszym ciele rozlewa się nieprzyjemne napięcie. Do głowy przychodzą wtedy myśli niespokojne, bo mózg nieskory jest do współpracy, skupia się tylko na zagrożeniu. A jest ono tym większe, im bardziej niewidoczne. Niewidzialny wróg jest silniejszy, bo trudniej z nim walczyć.

Powszechnie podzielany przez ludzi strach przed chorobą prowadzi do reorganizacji społecznego porządku, a towarzyszyć temu może zanik ludzkich odruchów. Trochę jak w postapokaliptycznym filmie, gdzie ludzie walczą o ostatni kawałek konserwy znajdujący się na sklepowej półce. Na szczęście obrazy filmowe dalekie są od tego, co możemy zaobserwować w naszym kraju. W pierwszych dniach krajowej kwarantanny Polacy zachowali się całkiem racjonalnie i spokojnie. Nawet masowe zakupy podstawowych produktów dają się jeszcze uzasadnić, a tym samym ład i więzi, które nas łączą nie uległy – na szczęście – zerwaniu. Wręcz przeciwnie, spotykamy się z przykładami ludzkiej solidarności i zwykłej ludzkiej życzliwości. Przykładem tego jest chociażby pomoc osobom starszym w zakupach. To dobrze, że nadal jesteśmy ludźmi.

Są niestety i negatywne efekty sytuacji, w której znaleźliśmy się jako społeczeństwo. Ostatnich kilka dni pokazało, jak bardzo jesteśmy niewolnikami naszych mikroświatów i baniek informacyjnych. Pewnie niektórzy z was słyszeli, że dla zdrowia warto łykać lewoskrętną witaminę C i pić przegotowaną wodę o temperaturze powyżej 27 stopni. Magiczne właściwości wody miałyby przecież chronić przed zarażeniem koronawirusem. Informacje o zamkniętej Warszawie, czy bankach niewypłacających pieniędzy obiegły Internet z pewnością wiele razy. Źródłem tych informacji nie są autorytety naukowe, czy publiczne władze, ale całkiem przypadkowe osoby. Niebezpieczne jest ufać tego typu niepotwierdzonym informacjom, bo może prowadzić to do nieprzewidzianych konsekwencji. Na przykład informacja o zamykanych bankach może popchnąć klientów do nieracjonalnego wypłacania dużych sum pieniędzy z banków, co w rezultacie wpłynie na ich faktyczne zamknięcie. Zadziała tu zjawisko samospełniającego się proroctwa. Polega ono na tym, że nasze oczekiwania co do przyszłych wydarzeń mogą wpłynąć na teraźniejsze zachowania, które do tych wydarzeń doprowadzą.

Albert Camus pisał, że każdy z nas w  sobie nosi chorobę i nikt nie jest od niej wolny. Najważniejsze jest to, aby pilnować samego siebie i w chwilach roztargnienia nie tchnąć choroby w twarz drugiego człowieka. Jako społeczeństwo zdajemy dziś egzamin społecznej odpowiedzialności nie tylko za nas samych, ale przede wszystkim za innych. Od naszych indywidualnych decyzji zależy zdrowie naszych bliskich. To bardzo duża odpowiedzialność. Nie warto przy tym wszystkim wierzyć gadającym głowom i wieszczom moralnej przemiany Polaków, która nastąpić ma po wygaśnięciu epidemii. Mentalność ludzi nie zmienia się z dnia na dzień, czy też z tygodnia na tydzień. To proces długotrwały. Z drugiej strony warto zadać sobie pytanie: czy my, jako społeczeństwo, faktycznie potrzebujemy jakiejś moralnej przemiany? A może właśnie dziś, pozostając w domach jesteśmy przykładem naszej moralnej odnowy.

 

Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 23.03.2020 r.

Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/