Sukcesja samorządności

Udostępnij strone

dr dr Roland Zarzycki, prorektor ds. dydaktycznych Collegium Civitas

 

Felieton ten jest przyjacielską polemiką z autorem, którego darzę wielkim szacunkiem, tak za postawę pełną życzliwości i otwartości, jak i szczerą, bezkompromisową i śmiałą wiarę w ideały wolności oraz samorządności. W tekście „Nie ma Wolności bez Samorządności!”, który ukazał się na łamach „Gazety Sołeckiej”, Jacek Michałowski przekonuje, by młode pokolenie kontynuowało zainicjowany ponad 30 lat temu projekt budowy Polski demokratycznej i dostatniej, wolnej i samorządnej, w której każdy powinien cieszyć się pełnią praw i możliwości samorozwoju. Widzę co najmniej trzy powody, dla których taka sukcesja umiłowania wolności i samorządności nie ma szansy powodzenia, a osoby, które nie doświadczyły życia w PRL-u, nie staną na barykadach walki o wolny świat.

Kontekst i rozumienie. Dobrze pamiętamy szczytną inicjatywę „1% na kulturę”, pod którą złożono wiele podpisów. Kto zresztą nie podpisałby się pod takim apelem? Wszak kultura to fundament rozwoju, także gospodarczego, a nie kwiatek do kożucha! Z perspektywy dnia dzisiejszego można jednak zapytać, czy ówcześni sygnatariusze dopingowaliby taki ruch budżetowy z równą gorliwością, jeśli wiedzieliby, że pieniądze na kulturę pójdą na demolowanie Teatru Polskiego we Wrocławiu dokonywane pod okiem i przy aprobacie samorządu województwa, na podsycanie ksenofobii z wykorzystaniem legend o Żołnierzach Wyklętych czy też na działalność Lux Veritatis Dziadka Rydzyka. Kultura kulturze nie równa. Tak też wolność nie równa wolności, a samorządność samorządności. Lekcja, jaka stąd płynie, jest taka: wielkie hasła i wielkie wartości to rekwizyty w spektaklu reżyserowanym przez tych, którzy aktualnie są przy kasie lub u władzy – warto więc zachować ostrożność w fechtowaniu nimi.

Wolność bez wolności. Czy człowieka żyjącego na granicy ubóstwa można nazwać wolnym, nawet jeśli państwo gwarantuje mu pakiet swobód obywatelskich? Czy osobę, która większość energii życiowej zużywa na pracę zarobkową, można nazwać wolną? Czy człowiek majętny, ale owładnięty żądzą posiadania, które jest jego jedynym źródłem prestiżu społecznego, pozostaje wolny? Możemy powtórzyć za noblistą Amartyą Senem oraz Ronaldem Inglehartem, twórcą teorii wartości postmaterialistycznych, że nie, tyrania wartości materialnych jest także formą zniewolenia. W tym kontekście banałem jest stwierdzenie, że neoliberalny sukces III Rzeczpospolitej wepchnął społeczeństwo polskie w pułapkę materializmu i źle rozumianego pragmatyzmu, gdzie wolność nie idzie w parze z równością i braterstwem, a tym bardziej nie z siostrzeństwem. Tu też kryje się część odpowiedzi na pytanie o kryzys i deficyty samorządności.

Praktyka i racjonalność. Jak to się stało, że dzieci PRL-u były dostatecznie odważne i nonkonformistyczne, by go obalić? I jak to się dzieje, że wolna III RP wychowuje pokolenie, które bądź to z polityką nie chce mieć nic wspólnego, bądź angażuje się w nią wyłącznie koniunkturalnie? Otóż, podobnie jak w PRL-u popłacały nepotyzm i kolesiostwo, tak i dziś popłaca cwaniactwo i elastyczny kręgosłup. Pokolenie, które obaliło PRL, pokazało także, jak na jego gruzach zbudować świat, w którym najlepsze kariery robią ludzie wolni od wartości: wolni od solidarności, wolni od wiarygodności, wolni od rzetelności, wolni od praworządności. W imię jakich zatem wzorców młode pokolenie miałoby dziś składać swój dobrobyt i łamać kariery, by zadbać o wspólne sprawy? Dziś jak na dłoni widać już, że walka o lepszy świat rozgrywa się na poziomie haseł i czczych deklaracji. Pokolenie ludzi wolnych chętnie przyklaskuje tym sloganom, jednak zdroworozsądkowo, korzystając wszak ze swojej wolności, wybiera wolność tu i teraz, wolność od samorządności. Samorządność została złożona na ołtarzu cwaniactwa. Wolność zjada własny ogon.

 

Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 25.09.2020 r.

Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/