Umysł Polaka

Udostępnij strone

dr Paweł Maranowski, Collegium Civitas

 

Jak to jest żyć w państwie, w którym istnieje cenzura? Zapytał mnie o to znajomy z dalekiego kraju, poznany kiedyś w trakcie jednego z moich zagranicznych wyjazdów. Zadumałem się nad odpowiedzią, bo nie była ona taka oczywista, a poza tym zawierała tezę, z którą nie chciałem się zgodzić. Nie chciałem, ale musiałem. Momentalnie zrodził się we mnie bunt. Taki typowo polski, kształtowany przez prądy i historyczne zawirowania, na które szary człowiek nie ma żadnego wpływu. Ale bunt – całe szczęście – nie przerodził się w gniew, a ten z kolei w skrajnie fizyczną reakcję. Wypuściłem z siebie tylko głośno powietrze. Cenzura cenzurą, ale za to na Węgrzech zamykają opozycjonistów za wpisy na portalach społecznościowych. Skwitowałem i sposępniałem. Tak – odpowiedział – ale Ty mieszkasz tutaj, w Polsce i tu jest twój dom. W tym samym czasie z głośnika radia popłynęły słowa piosenki „Where is my mind?” zespołu The Pixies.

Mój umysł, jak i umysł wielu Polaków unosi się nad falami absurdu. Zatacza kręgi i cyrkuluje nad oceanem politycznej propagandy okraszonej prześmiewczymi wpisami internetowych pseudoekspertów od wszystkiego.  A to wszystko w sosie hejterskich wpisów ludzi trolli i botów na Twitterze. Kto jest jeszcze człowiekiem, a kto algorytmem? Mój umysł czuje się zagubiony. Przy okazji nie zapomnijcie drodzy użytkownicy, że przy zakładaniu konta trzeba umieścić koniecznie flagę Polski lub Europy przy swojej nazwie. Najlepiej zaś kilka flag, krzyż lub znak zwycięstwa – bo nie od dziś wiadomo, że im więcej symboliki tym mocniejszy przekaz. Gdzie jest więc teraz mój umysł? Płynie dalej od przekazu do przekazu, dryfuje od jednej informacji do drugiej, próbując odnaleźć suchy ląd, w którym rządzi rozsądek i ortografia, a nie grafomania i szaleństwo. Czuję uderzenie, leżę ze stopami wysoko w powietrzu i głową na ziemi.

Ludzie zawsze są zawieszeni pomiędzy tym, co mogą, czyli sprawstwem, a tym, czego im nie wolno, czyli strukturą społeczną. To już bardzo stary problem socjologiczny i nadal niestety nierozstrzygnięty. My socjologowie lubimy mówić o tym, że coś jest zdeterminowane przez czynniki zewnętrzne, których na pierwszy rzut oka nie widać. No bo, czy możemy zaobserwować zinternalizowane w procesach socjalizacji wartości, położenie na drabinie klas społecznych albo nasz kapitał kulturowy? Mówimy o zniewolonym umyśle, który stara się wyrwać z pułapki, jaką zastawia na niego społeczeństwo. Problem w tym, że jako Polacy uwierzyliśmy, że wszystko możemy i że już wszystko wiemy. Problem w tym, że ufamy za bardzo sobie i wpisom internetowych troglodytów. Staliśmy się dumni ze swojej wiedzy, która jest w rzeczywistości nieuświadomioną ignorancją. Komunikaty sprowadziliśmy zaś do formy prześmiewczych memów, które w przestrzeni publicznej nie prowadzą do faktycznej zmiany.

Gdzie jest w takim razie umysł Polaka? Topi się w odmętach narodowej dumy i reaguje nerwowo na słowa krytyki. Jeżeli mielibyśmy go do czegoś porównać, to najlepiej pasuje do niego figura szkolnego osiłka. Umysł Polaka pręży muskuły, na zewnątrz jest silny i sprawny, ale w środku czysta niemoc. To umysł zniewolony poprzez własne obawy. Umysł, którego istotą jest autocenzura i który nie potrafi walczyć ze zniewoleniem narzucanym mu przez polityczną strukturę.

 

 

 

Tekst ukazał się w wydaniu papierowym „Polska Times” z dnia 22.05.2020 r.

Wydanie jest również dostępne w wersji elektronicznej na stronie: https://plus.polskatimes.pl/wykup-dostep/